Wierszoklety myśli kilka

Właśnie zaczęło mnie nurtować pytanie: kim ja właściwie jestem? Nie, nie, to nie pytanie o płeć (ten problem mam za sobą). Jest to problem innego rodzaju. Czy ja jestem poeta, grafoman, czy wierszokleta? Już to pierwsze chyba odpada. Nie śmiałbym się nawet porównywać do wielkich gwiazd poezji. No cóż grafoman...też chyba nie, bo przecież to osoba, która tworzy, mimo że nie ma talentu. A mi przecież babcia i mama powtarza "jak ty pięknie piszesz, taki masz talent". Cholera, zostaje trzecia opcja: wierszokleta. No cóż, liche te moje wierszydła pewnie i są, klecę je i klecę, niemal masowo. Więc na jakość chyba nie mam co liczyć...Jednakże mam takie małe marzenie. Chcę, żeby kiedyś jakiś wiersz mój zatrzymał kogoś na krótką choćby chwilkę, wprawił w zadumę, może osłupienie, może wywołał łzy...Z perspektywy czasu stwierdzam jednoznacznie, że trochę się jednak chyba rozwinąłem. Patrząc na to, co kiedyś pisałem (może to było ładne dla czternastoletniego chłopca, który pisząc wiersz o miłości wiedział o niej tyle co kot napłakał, czy o zranieniu, samotności, że został zraniony przez, przepraszam, głupią dziewczynę w jego wieku.), a porównując do mojej dzisiejszej twórczości zmieniło się wiele. Już nie piszę strasznych gniotów, teraz wyrzuciłbym tylko słowo :"strasznych". Tak, nadal to są wierszydła o wyświechtanej tematyce samotności i miłości. Nadal rymy są ubogie, rytmika siada, ogólnie "częstochowa". Ale na Boga, piszę to, co mam w sercu, nie udzielam się na warsztatach, a technikę pisania wyniosłem z liceum taką, jaka jest. Dlatego dziś stwierdzam otwarcie. Wiersze o miłości odkładam do szuflady. Ale nie zamykam jej na klucz, zostawiam lekko otwartą. Zaczynam wiersze z cyklu "Życie". Tematyka będzie niewygodna, paląca wręcz, ale muszę się z nią zmierzyć. Jestem zbyt mały, żeby komukolwiek otwierać oczy. Ale liczę, że znajdę zrozumienie pośród grona moich najbliższych znajomych oraz tych, z którymi "spotykam się" na portalach typu Bej. Zapraszam do lektury pierwszego z nich. Jest to taka prapremiera, pewnie wieczorem ukaże się on na Bejowisku, kto wie. Zapraszam do komentowania i czytania. Pozdrawiam!

Bose stópki

oni
chyba nigdy mnie nie chcieli
nawet gdy byli już nago
tak pięknie złączeni
szeptali sobie czułe słówka
tylko przez przypadek
zachciało mi się żyć
bosymi stópkami wejść w ich życie
przecież mają już kotka
dobrze go karmią
raczej nie narzeka
ja bym tylko zawracał głowę
a w nocy nie mogliby
leżeć wpatrzeni sobie w oczy
całkiem sami nago
nie mówiąc już o kotku
nie lśniłby tak pięknie
pewnie by wyliniał

czekam na wyrok
wiem że kiedyś przyjdę
teraz nie wiem jak
wygląda piękny świat
zza czarnego foliowego worka
nie dostałem klapsa
nie było w co uderzyć
gdy się spotkamy
czy spojrzycie mi w oczy
czekam
 

Komentarze

  1. Witaj, aż dziwnie mało tych komentarzy na blogspot.com. Dużo osób zagląda ze Stanów, albo z Niemiec - zadziwiające:) Przejdę do wiersza. Bardzo mi się spodobał ten Twój sposób patrzenia na stan rzeczy. Opowiadasz historię zwierzątka którego wywalili na śmietnik jakby to zwierzątko miało swoją osobowość, własne myśli. To jest naprawdę dobre. Twierdzisz, że jesteś wierszokletą, a ja tu widzę prawdziwą Poezję przez duże P. Nie zamykaj szuflady ze starymi wierszami, traktuj je raczej jak drogę którą musiałeś przejść i dalej nią idziesz. Powiem Ci, że nie cel jest najważniejszy, ale właśnie droga. Nie wstydź się publikować wierszydeł 14 letniego chłopca, bo to pokazuje jak daleko zaszedłeś w swojej wędrówce. Życzę Ci by zawiodła Cię na sam szczyt...albo jeszcze dalej, bo nie o to tu chodzi:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Dar